Kanclerski Francesco di Assisi – recenzja balsamu do brody i tatuażu

Trzeba przyznać, że polski rynek kosmetyków do brody od pewnego czasu bardzo prężnie się rozwija co bardzo mnie cieszy. Jednak człowiek nie nadąża testować tych wszystkich produktów do pielęgnacji zarostu jakie się pojawiają w sprzedaży. Łukasza być może kojarzycie za sprawą jego kolorowych brodatych grafik, ale Kanclerski w pocie czoła od dłuższego czasu pracował nad swoim pierwszym dzieckiem – balsamem do brody. W sierpniu tego roku światło dzienne ujrzał Francesco di Assisi, czyli balsam do brody… i tatuażu. Gorąco zapraszam do recenzji !

Kosmetyki z duszą

Jak pewnie niektórzy z Was wiedzą, jakiś czas swojego życia spędziłem w zakonie, którego założycielem był nie kto inny, jak św. Franciszek z Asyżu. I choć teraz moje życie wygląda zupełnie inaczej… Stworzyłem swój pierwszy kosmetyk z serca i pasji, dodając do niego najlepszej jakości składniki! Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu!

– Kanclerski

Opakowanie i zawartość balsamu

Balsam mieści się w szklanym słoiczku, którego ścianki całkowicie pokrywa etykieta. Plastikowe, zakręcane wieczko również przyozdobione jest wlepką z logo marki Łukasza. Etykieta jest solidna i na pewno szybko się nie wytrze. Zawiera ona multum cennych informacji na temat balsamu np. sposób użycia i bardzo bogaty skład.

Pojemność: moja sztuka to słoiczek o pojemności 30 ml, ale dostępny jest też większy – 60 ml

Kolor: miąższu mango/pomarańczowy

Konsystencja: do tej pory nie spotkałem balsamu o takiej konsystencji; jest to coś pomiędzy kremem, a musem; bardzo łatwo się wybiera i rozciera; produkt ready to use.

Zapach: intensywny i słodki zapach mango i pomarańczy; w moim przypadku na brodzie utrzymuje się od 1-2 h

Ciekawostka: sznurek wokół wieczka balsamu nie znalazł się tam przypadkowo, a to dlatego, że jest nawiązaniem do sznura franciszkańskiego z trzema węzłami, które symbolizują śluby zakonne.

Skład balsamu Francesco di Assisi

I tu zaczyna się robić ciekawie, ponieważ balsam ten jest tak napakowany składnikami, że początkowo ciężko było mi to ogarnąć. W składzie znajdziemy masła i oleje nierafinowane, ekologiczne i tłoczone na zimno. Pełny skład prezentuje się następująco:


Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Fruit, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Mangifera Indica Seed Butter, Astrocaryum Murumuru Seed Butter, Theobroma Cacao Seed Butter, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Persea Gratissima Oil, Cera Carnauba, Euphorbia Cerifera (Candelilla) Wax, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Cannabis Sativa (Hemp) Seed Oil, Elaeis Guineensis (Palm) Kernel Oil, Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil, Aloes Barbadensis Leaf Extract, Adansonia Digitata Seed Oil, D-Panthenol, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil, Tocopherol, Retinyl Palmitate, Citrus Nobilis Peel Oil, Citrus Medica Limonum Peel Oil, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil, Citrus Aurantium Bergamia Fruit Oil, Mentha Piperita Leaf Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Parfum, Limonene, Linalool, Citral, Citronellol, Geraniol, Isoeugenol, Hexyl Cinnamal Aldehyde

Nie wiem czy jest sens abym opisywał wam każdy składnik po kolei, więc po prostu powiem wam jak balsam się sprawuje. A kto jest ciekawy działania poszczególnych składników niech zagląda na profil facebookowy marki Kanclerski, gdzie Łukasz szczegółowo je opisuje.

Działanie balsamu

Broda: Warto zaznaczyć, że balsam stworzony przez Kanclerskiego należy raczej do tych balsamów, które za priorytet mają odżywienie naszej brody, a dopiero później układanie, jeśli w ogóle. Jak wiemy balsam balsamowi nie równy, więc nie oceniałbym tego produktu przez pryzmat typowego woskowego balsamu. Francesco di Assisi to przede wszystkim konkretna dawka odżywczych składników, które sprawią że nasza broda będzie: nawilżona, gładsza, miękka, łatwiej rozczesywalna. Połysk jaki daje balsam jest naturalny, a chwyt określiłbym jako lekki.

Tatuaże: Balsam kapitalnie sprawdza się do pielęgnacji dziar. Dzięki swojej konsystencji i właściwościom odżywczym sprawia, że skóra jest ładnie nawilżona, gładka i przez cały dzień jakby lekko wilgotna, ale nie lepka czy tłusta. Tatuaże dostają wyrazistych kolorów i nie są wysuszone. Szczerze mówiąc, to nawet częściej smaruję balsamem tatuaże niż brodę.

Cena: 80 zł za 30 ml, 130 za 60 ml; ktoś powie, że to bardzo wysoka cena i będzie to prawdą, ale weźmy pod uwagę jak bogata jest receptura tego produktu i jakiego pochodzenia są składniki.

Podsumowanie

Balsam Kanclerskiego Francisco di Assisi to na pewno produkt jedyny w swoim rodzaju. Opakowanie skromne jak franciszkanie, ale w środku bogactwo naturalnych składników. Balsam ma przyjemną konsystencję, przepiękny zapach przypominający sorbet mango i fantastyczne właściwości nawilżające zarówno brodę jak i skórę. Po roztarciu jest prawie jak olej więc dotrze nawet do skóry pod brodą. Chwyt w moim odczuciu lekki, a połysk na brodzie naturalny. Jeśli szukacie balsamu o właściwościach odżywczych, a chwyt jest dla was mniej ważny to sięgajcie po balsam od Kanclerskiego. Idealny aby nieco przedłużyć sobie lato… na brodzie.

Balsamy Kanclerskiego w obu pojemnościach znajdziecie na jego oficjalnej stronie.


Zdjęcie główne, zdjęcie mango i węzełków pochodzi z facebooka marki Kanclerski.

2 thoughts on “Kanclerski Francesco di Assisi – recenzja balsamu do brody i tatuażu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.