Jak to mówią fani Gry o Tron Winter is coming, a więc Brace yourself i to w coś konkretnego np. zestaw do brody od Mr Bear Family o zapachu Winter Orange. Jakiś czas temu spłynęła do mnie gorąca paczuszka z chłodnej Szwecji, a w niej balsam i olejek do brody. Zapraszam do recenzji tego limitowanego zestawu.
Przyznam szczerze, że recenzja miała pojawić się wcześniej, ale stwierdziłem że skoro w Polsce powoli spada temperatura, robi się coraz zimniej, a kierowcy zaczęli zmieniać opony na zimowe to będzie to idealny moment aby wprowadzić trochę symbolicznego ciepła, przynajmniej jeśli chodzi o brody.
Marka Mr Bear Family jest na pewno bardzo dobrze znana wśród brodaczy, a jeśli nie to zapraszam do krótkiej historii firmy. Mój pierwszy balsam do brody nabyłem właśnie od pana Misia i miło go wspominam (po recenzję klikaj tutaj). Dziś chcę opowiedzieć o limitowanej edycji balsamu i olejku Winter Orange, które z tego co wiem są jeszcze do zdobycia gdzieś w czeluściach Internetu.
Opakowanie zestawu
Balsam i olejek zamknięte są w kartonowym pudełku z ogromną nalepką z logo marki. W środku wycięte zostały specjalne otwory na kosmetyki. Prezentuje się to bardzo ładnie i myślę, że idealnie nadaje się na prezent dla bliskiego brodacza.
Balsam do brody Winter Orange
Opakowanie
Balsam do brody mieści się w typowej dla pana Misia aluminiowej puszce o pojemności 60 ml. Na wierzchu i spodzie widoczne są etykiety informujące nas o produkcie, sposobie aplikacji, składnikach itp. Pucha dobrze leży w dłoni i świetnie się prezentuje. Ma odkręcane wieczko.
Kolor: miodowy
Konsystencja: balsam potrafi być dosyć twardy szczególnie jeśli jest zimny, po rozgrzaniu jest nawet miękki, ale nie tak bardzo jak np. balsam od Dr K Soap Company; co więcej jest gładszy i bardziej spójny niż testowany przeze mnie kiedyś Woodland, który przypominał mi bardziej skrystalizowany miód.
Zapach
Woń wytaczająca się z puchy po jej otwarciu jest bardzo przyjemna. Balsam pachnie czymś na kształt pomarańczy zanurzonej w miodzie i świątecznych przyprawach. Zapach jest dosyć głęboki i “gęsty” jeśli mogę to tak ując. Zdecydowanie ciepły, ale nie duszący. Ma w sobie też pewną dozę świeżości, ale generalnie powiedziałbym, że jest dosyć “ciężki”. Jednak na taką pogodę i aurę jaką mamy za oknem zdecydowanie się sprawdza.
Skład
W składzie znajdziemy takie substancje jak: masło shea, wosk pszczeli, lanolinę, olejek z pestek moreli, olejek jojoba, olejek kokosowy, olejek arganowy, olejek z dzikiej róży, olejek z pomarańczy, olejek z werbeny egzotycznej, olejek słonecznikowy, olejek z muszkatołowca oraz limonene, witamina E, linalool, geraniol i farnesol. Wszystko pochodzenia organicznego, więc bez obaw można wcierać w brodę.
Poza typowymi olejkami (arganowy, jojoba itp.), które znajdziemy w większości tego typu produktów, podkreślić chciałbym obecność olejku z werbeny, który posiada zapach cytrusowo-słodko-kwiatowy, a co więcej koi i łagodzi podrażnienia. Olejek z pomarańczy, wygładza i rozjaśnia skórę, przeciwdziała starzeniu się skóry oraz ma działanie antyseptyczne, pobudzające i jednocześnie relaksujące. W połączeniu z gałką muszkatołową, która rzekomo jest afrodyzjakiem, daje moc uwodzenia niewiast (info potwierdzone; żona uwielbia ten zapach).
Sposób użycia i efekty
- Nabierz palcem
- Rozgrzej w dłoniach
- Wetrzyj w brodę
Balsam bardzo dobrze odżywia brodę, nadaje jej bardzo naturalny połysk. Ma też dosyć dobre właściwości modelujące. Na początku jego używania miałem jednak wrażenie, że broda jest jakoś obciążona i klejąca, ale po czasie to uczucie zniknęło. Broda ciekawie pachnie i wygląda zdrowo.
Cena: sam balsam to koszt ok 109 zł co jest bardzo wysoką ceną, ale to pewnie dlatego, że jest to edycja limitowana i raczej się już nie pojawi ponownie (chociaż kto wie)
Olejek do brody (Beard Brew) Winter Orange
Opakowanie
Olejek znajduje się w szklanej buteleczce z białą zakrętką i pipetą do dozowania produktu. Etykieta z Misiem zdobi front i boki butelki. Zawiera takie informacje jak nazwę olejku, sposób użycia i skład.
Pojemność: 30 ml
Kolor: olejek jest bardzo jasny żółty/ biały
Zapach: identyczny jak balsam
Skład
Olejek posiada praktycznie te same olejki w składzie co balsam. Znajdziemy tu olejek morelowy, olejek migdałowy, olejek arganowy, olejek jojoba, z dzikiej róży, z werbeny itd. Wszystkie składniki są oczywiście organiczne i naturalne. Pan Miś nie toleruje syntetyków !
Sposób użycia
Standardowo jak to bywa z olejkami i pipetką. Odkręcamy butelczynę, nabieramy pipetą odpowiednią ilość i skrapiamy oliwę na dłoń lub bezpośrednio na brodę. Potem energicznie rozcieramy w dłoniach i wmasowujemy w brodę. Broda będzie świetnie nawilżona, odżywiona i błyszcząca. Olejku można używać zamiennie z balsamem.
Cena: niestety nie wiem ile olejek może kosztować solo; cena zestawu to od 55 do 59 €.
Podsumowanie
Jako że mój pierwszy balsam do brody był właśnie marki Mr Bear czuję w pewnym sensie sentyment do tych produktów. Z balsamem wszedłem w świat brodaczy i poniekąd była to moja pierwsza recenzja, którą opublikowałem w szerszym gronie. Nie da się ukryć, że na północy wiedzą jak robić porządne kosmetyki do brody. Zarówno balsam jak i olejek złożone są z naturalnych składników, które wypieszczą nasze brodziska. Balsam jest nieco “cięższy”, przez co zapach długo trzyma się brody, a tę łatwiej ułożyć dzięki właściwościom modelującym balsamu. A jeśli o zapachu mowa to jest naprawę kapitalny – świeża i ciepła woń pomarańczy i przypraw. Idealny zapach na zimowe dni. Żałuję, że ów zestaw jest edycją limitowaną. Uważam, że powinien na stałe trafić do asortymentu pana Misia i zająć honorowe miejsce pośród zapachów Woodland, Citrus i Wilderness. Tego zestawu już nie da się chyba nabyć w Polsce, ale może coś jeszcze wyszperacie w sieci. Jeśli będziecie mieli okazję go nabyć to nie wahajcie się. Gorąco polecam !
One thought on “Mr Bear Family Winter Orange Beard Balm & Beard Brew (Limited Edition) – recenzja zestawu do brody”