Był olejek, był balsam i była pomada. Teraz kolej na pierwszy w mojej karierze recenzenta wosk do wąsów. Lavender Moustache Wax The ‘Gentleman’s Stiffener’ to produkt firmy o kapitalnej nazwie – Capt. Fawcett. Jako że jestem ogromnym fanem etymologii i historii, które kryją się za nazwami danych firm zaczniemy od krótkiej aczkolwiek ciekawej historyjki o kapitanie “facecie“.
Wg oficjalnej strony i historii o kapitanie Fawcecie w 1905 roku kapitan Peabody Fawcett, dzielny edwardiański odkrywca, zaginął przy źródle Ubangi – głównego dopływu rzeki Kongo. Podobno zaginął bez śladu.
Dopiero w 1977 roku, pewien ktoś kupił na wyprzedaży staroci skrzynię i zerwał jej pieczę. Pośród gratów i spleśniałych rzeczy znaleziono elegancką walizeczkę, w której znajdowały się balsamy, maści oraz brakujące dzienniki z przygód. Pośród rozrzuconych stronic opisujących przeciwności losu z jakimi się borykał, niebezpieczne przygody i cuda jakie zobaczył Fawcett, znajdowały się bardzo szczegółowe listy egzotycznych składników, których używał w swoich produktach toaletowych/kosmetycznych. Te tajemnicze formuły zostały zachowane i do dziś możemy korzystać ze spuścizny kapitana w jego produktach: woskach, olejkach i balsamach. Fantastycznie prawda? Kapitan Peabody miał jedno motto, które nie schodziło mu z ust dosłownie i w przenośni – “keep a stiff upper lip, regardless“. Myślę, że dziś można by to przetłumaczyć jako “zawsze miej podniesioną głowę“ czy coś w stylu “bądź dobrej myśli”. W każdym razie przejdźmy do samego wosku.
Opakowanie: szklany słoiczek o spłaszczonym kształcie z plastikową zakrętką. Wszystko oczywiście elegancko “obrendowane” naklejkami. A propos opakowania na naklejce widnieje napis:
Be a good chap, the dear planet requires our help. Cap & Jar should be recycled.
Bardzo fajny przekaz. Kapitan Fawcett jest za recyklingiem i utylizacją śmieci i gorąco namawia nas do bycia spoko kolesiami, którzy segregują odpady. Słoiczek do szkła, nakrętka do plastiku. I planeta będzie zdrowa !
Waga: 15 ml (jak na wosk do wąsów to spora dawka i pewnie wystarczy mi na wieczność, a to dlatego, że wosku nie zużywa się specjalnie dużo choć to tak naprawdę zależy od tego kto jakiego ma wąsa oraz jak często go woskuje).
Zapach: wg opisu na opakowaniu zapach wosku to lawendowy chociaż gdzieś w internecie wyczytałem, że również kwiatowy. Na pewno jednak mój nos się nie myli bo główną nutą zapachową jest na 100% lawenda (jestem jej fanem, mam nawet torebki z lawendą w szafie). Zapach jest o tyle przyjemny, że nie przytłacza, jak to czasem bywa z damskimi kwiatowymi perfumami. Jest świeży i rześki a to bardzo ważne bo nosimy go na wąsach pod nosem przez cały dzień. Plus dla kapitana za ten zapach.
Składniki:
Cera Flava (wosk pszczeli) – główny składnik większości wosków i balsamów. Wydzielina gruczołów woskowych pszczół służąca im do budowania plastrów w ulu. Podobno może posiadać właściwości antyseptyczne.
Paraffinum-Liquidum (olej parafinowy) – ułatwia rozczesywanie i zapobiega elektryzowaniu się włosów, ma również właściwości nawilżające, wygładzające i ochronne.
Lavender essential oil (Lavandula Angustifolia) – olejek eteryczny o zapachu lawendy z lawendy wąskolistnej. Przeznaczona dla wrażliwej i delikatnej skóry. Olejek lawendowy przyspiesza regenerację naskórka, działa antyseptycznie i przeciwtrądzikowo.
Konsystencja: wosk to wosk i ma konsystencję wosku ale nie jest tak twardy jak przykładowo świeczka. Jest koloru żółtego a to przez składnik jakim jest miód pszczeli. Warto dodać, że wosk jest całkiem miękki (pomyślałem o tym pisząc już podsumowanie) w przeciwieństwie do innego wosku, o którym też kiedyś napiszę.
Połysk: wydaje mi się, że nie ma połysku. Zastanawiam się czy w ogóle któryś z dostępnych na rynku wosków do wąsów nadaje połysk. Jeśli tak to raczej baardzo delikatny.
Aplikacja: z każdym woskiem jest podobnie i tu też nie będzie wyjątku. Wosk nabieramy paznokciem kciuka i przenosimy na palce wskazujące. Rozcieramy go między palcami do momentu aż się rozgrzeje i będzie prawie niewidoczny. Później stylizujemy wąsa wg własnego uznania. Zazwyczaj przesuwamy palce od środka wąsów (przedziałek pod nosem) na zewnątrz w stronę kącików ust. Końcówki wąsa możemy podkręcić lub nie. To czy chcemy mieć casual look czy bardziej ekstrawagancki i oldschool’owy to już zależy od nas i naszego nastroju tudzież okazji. Wąsa warto od czasu do czasu potraktować woskiem i pokazać mu kto tu rządzi, i w którą stroną ma rosnąć i się układać. Aby zakręcić wąsa najlepiej nałożyć wosk na kciuk i palec wskazujący i rozgrzać go po czym ująć końcówkę wąsa i zakręcić.
Dodatkowo aby uniknąć sytuacji, w której zbyt dużo produktu zostało nam na wąsach i nie rozsmarowało się tak jak powinno, należy użyć grzebienia. Tutaj Capt. Fawcett wychodzi nam na ratunek bowiem w swojej ofercie posiada również specjalny grzebień do wąsów. Oczywiście można wąsa rozczesać zwykłym grzebieniem o gęstych ząbkach, ale jeśli ktoś jest fanem firmy i lubi bajery polecam do kompletu grzebień. Ten na zdjęciu poniżej to akurat grzebień do brody ale do wąsów też się sprawdza. Dla ciekawych powiem, że koszt mniejszego grzebienia do wąsów to ok 45 zł natomiast większego do brody 55 zł. Cena wysoka, ale jakość wykonania handmade oraz skuteczność, praktyczność i styl mówią same za siebie. Za jakiś czas pewnie pojawi się mini recenzja sprzętu.
Zmywanie: wosk ogólnie zmywa się trudno, natomiast na tak małej powierzchni jaką są wąsy nie ma najmniejszego problemu ze zmyciem wosku. Jeśli zakręciliśmy wąsa w precelek to przed myciem proponuję najpierw rozczesać delikatnie wąsy, tak aby ich nie powyrywać (niektóre woski mają tzw. firm hold czyli mocny chwyt i mogą się ciężko rozczesywać) a potem przystąpić do mycia. Wystarczy ciepła woda z mydłem.
Cena: 15 ml wosku kosztuje w tej chwili 52 zł (42 zł w promocji). Ceny takich produktów często przerażają bo człowiek myśli “o jezu 5 dych za taki mały słoiczek“ ale spokojnie, jako że wosku nie używa się w takich ilościach jak szamponu do włosów i żelu do ciała czy cukru do herbaty, to bez obaw – wystarczy wam na długi czas. Dodam, że dostępny był również (nie mam pewności czy jeszcze jest) zestaw 3 wosków o zapachach: lawendy, ylang-ylang oraz drzewa sandałowego, za ok 100 kilka złociszy.
Podsumowując, wosk od kapitana “faceta“ to świetny wosk o przyjemnej konsystencji i powalającym zapachu, który sprawi, że nasze wąsy będą przyciągały kobiece usta i nam samym dogadzały zapachowo podczas wykonywania prawdziwych męskich zadań, którymi trudnią się brodacze (np. rąbaniem drewna). Stylowy słoiczek i logo firmy na pewno przyciągnie niejednego konesera wosków do wąsów. Ja osobiście jestem fanem i chętnie w przyszłości przetestuję kolejne 2 zapachy. Wosk świetnie stylizuje wąsy i dosyć trwale je układa. Nie należy do najtwardszych i najmocniejszych jeśli chodzi o chwyt, ale on po prostu jest odpowiedni. Łatwa aplikacja, łatwe zmywanie, o zapachu już mówiłem i cóż więcej chcieć. Dodatkowo Capt. Fawcett jest eco-friendly. Polecam wypróbować go na własnym wąsie. Mój wygląda tak: